Jeszcze na poczatku XIXw., na wzgórku przecietym drogą zbudowaną w 1870 roku z Imielenka do Lednogóry, wzosił się niewielki drewniany dworek. Pozostały po nim tylko nikłe ślady, odkrywane przez archeologów i budowlańców. To w owym dworku urodzili się Karol i Wawrzyniec Surowieccy. Imieniem tego drugiego nazwano jedną z gnieźnieńskich ulic. Bo też był to człowiek wielkiej osobowości. W rodzinnym Imielenku ustawiono na jego cześć pamiątkowy głaz. Natomiast Karol był przeciwieństwem sewgo brata.
Karol Surowiecki urodził się w Imielenku 4 lutego 1750 roku. Jego ojciec – zubożały szlachcic był początkowo dzierżawcą, a nastepnie wójtem w Imielenku. O matce dokumenty milczą. Całkiem prawdopodobne, że młody Karol edukację rozpoczął w parafialnej szkółce w sąsiednim Imielnie. Naukę kontynuował w Poznaniu. W 1768 roku wstapił do zakonu frańciszkanów konwentualnych, gdzie – po otrzymaniu święceń kapłańskich – został zakonnym lektorem filozofii.
Dziś juz trudno ustalić, co było powodem, ale po osiemnastu latach (1786) przeszedł do reformatorów prowincji wielkopolskiej (odłam franciszkanów). Przez rok zajmował się kaznodziejstwem w Kaliszu. Okazał się dobrym mówcą, skoro po rozpoczęciu obrad Sejmu Czteroletniego, w 1788 roku został skierowany przez swoich zwierzchników jako kaznodzieja do Warszawy. Czasem jednak nie wystarczy być dobrym mówcą, lecz i ważne jest co się mówi. Tak było i w przypadku K. Surowieckiego.
Kazania miał niezwykle ostre, przesiąknięte treściami antyoświeceniowymi, bezpardonowo zwalczał rewolucję francuską i modne wówczas wolnomularstwo. Za głoszenie wyjątkowo konserwatywnych pogladów został przez swoich pryncypałów wyjątkowo zawieszony w prawach kaznodziei i przeniesiony do Lutomierska. Tam powierzono mu funkcję przełożonego klasztoru, czyli gwardiana. Po jakimś czasie zakaz anulowano i znów stał się kaznodzieją kaliskim. Jednocześnie pełnił funkcję gwardiana w Szczawnie Kościelnym. W 1798 awansował na sekretarza prowincji, a w 1800 został doradcą prowincjała, będąc nim do roku 1803.
W tym samym czasie pełnił obowiązki prefekta oraz wykładał francuski i niemiecki w szkole prowadzonej przez reformatów w Pakości. Pod koniec 1803 roku znów zajął się głoszeniem kazań, tym razem w Osiecznej i Rawiczu – ale po niemiecku. Od 1806 powrócił do zajeć szkolnych. W latach 1810 – 1815 był profesorem retoryki w Lutomiersku i Warszawie, a następnie w Miedniewicach koło Żyrardowa lektorem teologii moralnej. Przez dalsze trzy lata pełnił funkcję zastępcy prowincjała.
Mógłby spokojnie wykonywać swoją pracę, lecz co jakiś czas odzywała się złośliwa natura. Za wydanie drukiem „Świstaka warszawskiego wyświstanego”(1821), w której to pracy znów ujawnił obskurnickie poglądy, ukarany został czasowym zawieszeniem wykonywania jakichkolwiek funkcji kościelnych. Karę, nałożoną nań przez arcybiskupa warszawskiego S. Hołowczyca, po roku cofnięto i w 1822 roku otrzymał urząd wizytatora generalnego malopolskiej prowincji zakonnej. Niestety, życie Karola Surowieckiego dobiegało końca. Zmarł w Miedniewicach 26 kwietnia 1824 roku.
Z perspektywy niemal dwustu lat niewiele, niestety, można o nim powiedzieć dobrego. Należał do najbardziej skrajnego i obskuranckiego nurtu antyoświeceniowego, co przejawiało się wręcz patologiczną niechęcią i całkowitym odrzuceniem jakichkolwiek postępowych idei. Jego argumenty odznaczały sie brutalnością sformułowań. To on pierwszy w Polsce publicznie oskarżył filozofię oświecenia, że była główną sprawczynią wybuchu rewolucji francuskiej. Z niesłychaną zajadłością zwalczał przejawy liberalizmu oraz nowe prądy filozoficzne, wyszydzał nawet najdrobniejsze przejawy tolerancji religijnej, w szczególnosci ruchy reformatów. Na tym polu był prawdziwym fanatykiem.
Nigdy nie autoryzował swoich książek, najczęściej wydając je w Miedniewicach – w zakonspirowanej drukarni klasztornej. A publikował sporo. Choćby takie prace, jak:”Ksiądz z kropidłem na cygana z gandziarą”, „Python, lipsko – warszawski diabeł”, „Głos ludu izraelskiego do prawdziwych chrześcijan”.
Chociaż działalność pisarską i kaznodziejską K. Surowieckiego ocenia się zdecydowanie negatywnie, to jednak był to człowiek gruntownie wykształcony i dużej miary erudyta. Zasługuje zatem na pamięć.
Tadeusz Panowicz (tadeusz@imielenko.pl)
Gwoździe znalezione w Imielenku