Kolejne wyróżnienie dla pracy społecznej Tadeusza Panowicza

Mam wielką przyjemność poinformować wszystkich czytelników naszej stronny internetowej, że kolejny raz mieszkaniec naszej wsi, społecznik, oddany pracy organicznej Tadeusz Panowicz został uhonorowany Nagrodą Specjalną, przyznaną przez Towarzystwo Miłośników Gniezna. Nagrodę tą wręczył Prezydent Miasta Gniezna Jacek Kowalski.

Szczerze gratulujemy i życzymy sukcesów w dalszej pracy na rzecz naszego regionu.

Ireneusz Kazimierczyk

LIDER PRACY ORGANICZNEJ

„LIDER PRACY ORGANICZNEJ”

Mam zaszczyt i przyjemność poinformować, że
Kapituła Honorowego Hipolita oraz Godności „Lider Pracy Organicznej” wraz Zarządem Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu, jako wyraz najwyższego uznania za działalność publicystyczną, artystyczną, charytatywną oraz społeczno-kulturalną na rzecz krzewienia idei pracy organicznej, przyznały
Panu Tadeuszowi Panowiczowi Statuetkę Honorowego Hipolita oraz nadały Godność „Lidera Pracy Organicznej”.
Jednocześnie Rada Miasta Gniezna podjęła uchwałę o uhonorowaniu
Pana Tadeusza Panowicza „Medalem Koronacyjnym”.

Uroczystości nadania Panu Tadeuszowi Panowiczowi Godności „Lidera Pracy Organicznej”, wraz z wręczeniem Statuetki Honorowego Hipolita oraz odznaczenia „Medalem Koronacyjnym” odbędą się dnia
14 marca 2014r. o godz.17.00 w sali widowiskowej eSTeDe, przy ul. Roosevelta 42, w Gnieźnie. Uroczystości towarzyszyć będzie Wernisaż niezwykłej wystawy książek z II połowy XIX wieku, ze zbiorów Pana Tadeusza Panowicza, zatytułowanej „Jan Bernard Lange – wydawca gnieźnieński”.
Wystawa poszerzona o grafiki autorstwa Pana Tadeusza Panowicza potrwa w sali widowiskowej eSTeDe przy ul. Roosevelta 42, w Gnieźnie, do 20 marca 2014r.

Hanna Kazimierczyk

Srebrnik Świętego Wojciecha

Nie opodal sławnego Ostrowa Lednickiego (kilka kilometrów na południe) rozsiadła się niewielka wioska Imielno. Miejscowość ta słynie m. in. tym, że na jej terenie znajdują się: prastare piece hutnicze (dymarki), cmentarzyska, a nawet pogański obiekt kultowy sprzed około dwóch tysięcy lat. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku znaleziono tu skarb średniowiecznych monet srebrnych a na jednym z cmentarzysk – brakteat (cienka moneta srebrna bita jednostronnie) z wizerunkiem Św. Wojciecha.

W Imielnie i sąsiednim Imielenku (równie zasobnym w zabytki) usłyszałem oto taką legendę: wśród piaszczystch pagórków z rzadka porosłych kępami drzew, gdzie jak to dziś mówią, ino piaski, laski i karaski – przycupnęła niewielka osada, w której bieda urządziła sobie siedlisko. Licha ziemia dawała lichy plon, więc zamieszkujący osadę biedacy uradzili aby zamiast mozolić się pracą na roli, poświęcić się łowieniu ptaków. Niestety, ziemia należała do księcia, toteż i większość upolowanego ptactwa musiała trafić na pański stół. Ale jak uradzili, tak też uczynili.
W owych pradawnych czasach, takich łowców zwano imielnikami, zatem osadę nazwano Imelno, które później stało się Imielnem.
Czasy dostatku trwały jednak bardzo krótko, bowiem zbyt częste polowania tak wypłoszyły ptactwo, że aby coś złowić trzeba było stosować coraz wymyślniejsze pułapki. W końcu ptaki wyniosły się zupełnie i beda znaowu zaczęła Imelnianom zaglądać w oczy. Kiedy wydawało się, że nie odwróci ich złego losu, do wioski przywędrował biskup Wojciech. Zdrożony i wymizerowany niewiele różnił się od ludzi, u których znalazł gościnę. Ale oni, choć sami głodowali, przybysza przyjęli iście po królewsku.
Nazajutrz wędrowiec musiał iść dalej. Na odchodnym jednak powiedział biedakom, że odtąd już nigdy nie będą głodni, a kiedy uczynią coś dobrego, w nagrodę znajdą, srebrny pieniążek. Tak też się stało.
Od pobytu biskupa Wojciecha u Imelnian upłynęło z górą tysiąc lat. Dawno więc zapomniano o tym wydarzeniu. Nikt też z mieszkańców tej wioski nie wiedział o przyrzeczonej nagrodzie. Kiedy jednak zaczęto znajdować prastare srebrniki, przypomniano sobie kto jest sprawcą tego bogactwa oraz ową legendę, która skrzętnie spisałem.

Fragment książki T. Panowicza

Karol Surowiecki (1750 – 1824)

Jeszcze na poczatku XIXw., na wzgórku przecietym drogą zbudowaną w 1870 roku z Imielenka do Lednogóry, wzosił się niewielki drewniany dworek. Pozostały po nim tylko nikłe ślady, odkrywane przez archeologów i budowlańców. To w owym dworku urodzili się Karol i Wawrzyniec Surowieccy. Imieniem tego drugiego nazwano jedną z gnieźnieńskich ulic. Bo też był to człowiek wielkiej osobowości. W rodzinnym Imielenku ustawiono na jego cześć pamiątkowy głaz. Natomiast Karol był przeciwieństwem sewgo brata.
Karol Surowiecki urodził się w Imielenku 4 lutego 1750 roku. Jego ojciec – zubożały szlachcic był początkowo dzierżawcą, a nastepnie wójtem w Imielenku. O matce dokumenty milczą. Całkiem prawdopodobne, że młody Karol edukację rozpoczął w parafialnej szkółce w sąsiednim Imielnie. Naukę kontynuował w Poznaniu. W 1768 roku wstapił do zakonu frańciszkanów konwentualnych, gdzie – po otrzymaniu święceń kapłańskich – został zakonnym lektorem filozofii.
Dziś juz trudno ustalić, co było powodem, ale po osiemnastu latach (1786) przeszedł do reformatorów prowincji wielkopolskiej (odłam franciszkanów). Przez rok zajmował się kaznodziejstwem w Kaliszu. Okazał się dobrym mówcą, skoro po rozpoczęciu obrad Sejmu Czteroletniego, w 1788 roku został skierowany przez swoich zwierzchników jako kaznodzieja do Warszawy. Czasem jednak nie wystarczy być dobrym mówcą, lecz i ważne jest co się mówi. Tak było i w przypadku K. Surowieckiego.
Kazania miał niezwykle ostre, przesiąknięte treściami antyoświeceniowymi, bezpardonowo zwalczał rewolucję francuską i modne wówczas wolnomularstwo. Za głoszenie wyjątkowo konserwatywnych pogladów został przez swoich pryncypałów wyjątkowo zawieszony w prawach kaznodziei i przeniesiony do Lutomierska. Tam powierzono mu funkcję przełożonego klasztoru, czyli gwardiana. Po jakimś czasie zakaz anulowano i znów stał się kaznodzieją kaliskim. Jednocześnie pełnił funkcję gwardiana w Szczawnie Kościelnym. W 1798 awansował na sekretarza prowincji, a w 1800 został doradcą prowincjała, będąc nim do roku 1803.
W tym samym czasie pełnił obowiązki prefekta oraz wykładał francuski i niemiecki w szkole prowadzonej przez reformatów w Pakości. Pod koniec 1803 roku znów zajął się głoszeniem kazań, tym razem w Osiecznej i Rawiczu – ale po niemiecku. Od 1806 powrócił do zajeć szkolnych. W latach 1810 – 1815 był profesorem retoryki w Lutomiersku i Warszawie, a następnie w Miedniewicach koło Żyrardowa lektorem teologii moralnej. Przez dalsze trzy lata pełnił funkcję zastępcy prowincjała.
Mógłby spokojnie wykonywać swoją pracę, lecz co jakiś czas odzywała się złośliwa natura. Za wydanie drukiem „Świstaka warszawskiego wyświstanego”(1821), w której to pracy znów ujawnił obskurnickie poglądy, ukarany został czasowym zawieszeniem wykonywania jakichkolwiek funkcji kościelnych. Karę, nałożoną nań przez arcybiskupa warszawskiego S. Hołowczyca, po roku cofnięto i w 1822 roku otrzymał urząd wizytatora generalnego malopolskiej prowincji zakonnej. Niestety, życie Karola Surowieckiego dobiegało końca. Zmarł w Miedniewicach 26 kwietnia 1824 roku.
Z perspektywy niemal dwustu lat niewiele, niestety, można o nim powiedzieć dobrego. Należał do najbardziej skrajnego i obskuranckiego nurtu antyoświeceniowego, co przejawiało się wręcz patologiczną niechęcią i całkowitym odrzuceniem jakichkolwiek postępowych idei. Jego argumenty odznaczały sie brutalnością sformułowań. To on pierwszy w Polsce publicznie oskarżył filozofię oświecenia, że była główną sprawczynią wybuchu rewolucji francuskiej. Z niesłychaną zajadłością zwalczał przejawy liberalizmu oraz nowe prądy filozoficzne, wyszydzał nawet najdrobniejsze przejawy tolerancji religijnej, w szczególnosci ruchy reformatów. Na tym polu był prawdziwym fanatykiem.
Nigdy nie autoryzował swoich książek, najczęściej wydając je w Miedniewicach – w zakonspirowanej drukarni klasztornej. A publikował sporo. Choćby takie prace, jak:”Ksiądz z kropidłem na cygana z gandziarą”, „Python, lipsko – warszawski diabeł”, „Głos ludu izraelskiego do prawdziwych chrześcijan”.
Chociaż działalność pisarską i kaznodziejską K. Surowieckiego ocenia się zdecydowanie negatywnie, to jednak był to człowiek gruntownie wykształcony i dużej miary erudyta. Zasługuje zatem na pamięć.

Tadeusz Panowicz (tadeusz@imielenko.pl)

 

Gwoździe znalezione w Imielenku

Ignacy Dobrogoyski (1772 – 1825)

Słowo NIEPODLEGŁOŚĆ odmieniano we wszystkich przypadakach, już w chwili, kiedy zaborcy rozgrabili Polskę. Przecież znakomita większość Polaków nigdy się nie pogodziła z utratą wolności, a prady niepodległościowe trafiły nawet pod strzechy. Jednym z tych, którzy natychmiast chwycili za broń, był wybitny syn parafi łubowskiej – podpulkownik Ignacy Dobrogoyski herbu Grabie – znakomity żołnierz i więzień stanu. Dzisiaj patronuje jednej z ulic na poznańskich Winiarach.

Urodził się 27 lipca 1772r. w Leśniewie, w ziemiańskiej rodzinie Macieja, właściciela tej wioski. Niestety, nie zachowały się żadne wiadomości o jego matce. Mozna przypuszcać, że zastał ochrzczony w kościele łubowskim, którego 350, rocznica przypada właśnie w tym roku. Trudno też cokolwiek powiedzieć o jego dzieciństwie. Wiadomo natomiast, że jako szesnastolatek (1788) zastał kadetem w 6. regimentcie piechoty dowodzonym przez Brodowskiego. Trzy lata później (12 grudnia 1791r.) otrzymał w kampanii roku 1792 (bitwa pod Dubienką) przeciw zaborczej interwencji w Polsce. Następnie bił się pod Racłwicami i Szczekocinami – w insurekcji kosciuszkowskiej. Kolejny awans (na porucznika) otrzymał w roku 1794 i wtedy prawdopodobnie powróił do rodzinnego Leśniewa.

Wkroczenie wojsk napoleońskich na ziemie polskie doprowadziło do wybuchu powstania ludności polskiej przeciwko Prusakom. Wzięła w nim udział średnia szlachta, w przeważajacej większości znani przywódcy z okresu insurekcji kościuszkowskiej, a także mieszczaństwo i chłopi. Gdy w 1806r. w Kaliszu zaczęto tworzyć Pułk Piechoty Księstwa Warszawskiego, Dobrogoyski ponownie wstąpił do wojska – ale już w randze kapitana. Z nowymi towarzyszami broni wziął udział w bitwie pod Niborkiem, a za męstwo wykazane w boju, 28 grudnia 1807r. otrzymał krzyż virtuti militari.

Utworzone przez Napoleona Księstwo Warszawskie, postanowili podbić Austriacy. Podbicie Księstwa miało zachęcić Rosję albo Prusy do współnej walki z cesarzem Francuzów. Trzydziestotysięczną armią austriacką dowodził arcyksiążę Ferdynand d’Este. Polacy przeciw tej sile wystawili jedynie 12 tysięcy żołnieży pod wodzą księcia Józefa Poniatowskiego. Bitwa pod Raszynem (19 kwietnia 1809r.) – zwycięska dla Polaków, zmusiła przeciwnika do odwrotu. Kolejny raz niezwykłym męstwem wykazał się Ignacy Dobrogoyski, który 27 maja 1809r. otrzymał nominację na szefa batalionu oraz przeniesienie do Zamościa do świeżo formowanego 16 Pułku Piechoty. Zanim ruszył do Zamościa, jedynie z jedną kompanią garnizonu praskiego, 31 maja przepędził znacznie liczniejszą kompanię austriacką z Saskiej Kepy.

Następnie brał udział w wyprawie wojsk napoleońskich na Moskwę. Walczył pod Smoleńskiem i Możajskiem, zaś w boju pod Winkowem (18 października 1812r.) wyprowadził – uważany za stracony, swój batalion okrążony przez wojska rosyjskie. Wyprawę do Rosji zakończył walkami pod Berezyną. Należy dodać, że za niezwykłą waleczność pod Smoleńskiem, 22 sierpnia 1812r., został odznaczony krzyżem kawalerskim Legii Honorowej.

Po powrocie z Rosji, podczas reorganizacji armii Księstwa Warszawskiego, 18 stycznia 1813r. Dobrogoyski awansował na majora 4 Pułku Piechoty i w jego szeregach odbył kampanię w Niemczech. Miedzy innymi wziął udział w bitwie pod Lipskiem. Tam po zranieniu pułkownika Michała Cichockiego, 16 października 1813r. obiął komendę tego pułku. Niestety, trzy dni później (19 październiak), ostatniego dnia bitwy, został ranny. I tym razem męstwo Dobrogoyskiego docenili przełożeni, 23 października 1813r. odznaczając krzyżem oficerskim Legii Honorowej oraz przyznając mu nagrodę 1 000 franków.

W następnym roku (1814) odbył kampanie we Francji, dowodząc pułkiem piechoty zorganizowanym z niedobitków Pułku Nadwiślańskiego. Z tym pułkiem, w połowie roku 1814 powrócił do kraju i jako podpułkownik otrzymał przydział do 4 Pułku Strzelców Pieszych Królestwa Polskiego.
Polacy w szeregach napoleońskich walczyli z pełną ofiarnością, tracąc w efekcie około 70 % żołniezy – zabitych, rannych i zagnionych. Poniesli też konsekwencje klęski Francuzów.

W styczniu 1813r. carska armia Aleksandra I wkroczyła do Księstwa, zaś resztki armii polskiej z księciem Józefem Poniatowskim na czele, pomaszerowały za Napoleonem, by w październiku 1813r. ponieść klęskę pod Lipskiem, gdzie zginął książę Józef.

Jednak pomimo klęski Polacy nie zdradzili Napoleona, walczyli dalej. W 1814r. Dobrogoyski odbył kampanię we Francji, dowodząc pułkiem piechoty zorganizowanym z niedobitków Pułku Nadwiślańskiego i z tymi żołnierzami w połowie tego roku powrócił do kraju.

Gdy dobiegła końca epopeja napoleońska, wraz z nią zakończyło sie istnienie Ksiestwa Warszawskiego. Pod naciskiem cara Aleksandra I, decyzją Kongresu Wiedeńskiego powołano nowy twór – Krolestwo Polskie. W nowych warunkach wiekszość generalicji i oficerów z armii byłego Księstwa Warszawskiego, wstąpiła do wojska Królestwa – do 4 Pułku Piechoty Liniowej, słynnych później Czwartaków. Ignacy Dobrogoyski już w randze podpułkownika, w szeregach tego pułku znalazł się 4 lutego 1815 r., ale jego kariera wojskowa powoli dobiegała końca. Trzy lata później, 20 lutego 1818r. złożył podanie o dymisję, argumentujac swój krok interesami familijnymi. Dymisję przyjęto w maju tego roku, ale zachował prawo noszenia munduru.

Po odejściu z wojska nadal utrzymywał bliskie stosunki z dawnymi towarzyszami broni – zwłaszcza z kapitanem Walerianem Łukasińskim ( 30 marca 1817r. otrzymał awans na majora). To właśnie Łukaśniśki w grudniu 1819r. przyjął go do Wolnomularstwa  Narodowego. Masoneria wówczas była niezwykle modna, a Łukaśniński założył to tajne stowarzyszenie 3 maja 1819r., by przez nie – jak sam to określił podnieść ducha narodowego, skierować umysły do jednego celu, zbliżyć osoby miedzy sobą i natchnąć im wzajemne zaufanie, na koniec nadzieję lepszej przyszłości.

Wczesnym rankiem 1 maja 1821r. w lesie za wsią Potok (obecnie las Bielański), odbyło się zebranie nowej organizacji pod nazwą Towarzystwo, później dodano drugi człon Patriotyczne.
Żywot Wolnomularstwa Narodowego dokonał się dość szybko, bowiem cele i charakter ideowy organizacji zastały ujawnione władzom carskim, kiedy niektórzy członkowie niefrasobliwie złamali zasady konspiracji lub zwyczajnie zdradzili. Przed infiltracją lozy przestrzegał członek – ówczesy podpułkownik Ignacy Prądzyński.

Walerian Łukasiński został aresztowany 25 października 1822r. Wraz z nim w dawnym kosciel karmelitów(w Warszawie na Lesznie) uwięziono Jakuba Szredera, Adolfa Cichowskiego, Kazimierza MAchnickiego i Ignacego Dobrogoyskiego. Całej piątce zarzucono zorganizowanie tajnego zwiazku, godzącego w całość i nienaruszalność imperium rosyjskiego.
Z początkiem czerwca 1824r., wielki książę Konstanty powołał Sąd Wojenny w składzie: generałowie – Maurycy Hauke (przewodniczący), Zygmunt Kurnatowski i Ignacy Blummer oraz pułkownicy – Ludwik Bogusławski (dowódca Czwartaków) i Jan Skrzynecki. Proces trwał od 3 do 14 czerwca 1824r. Major Łukasiński otrzymał karę dziewięciu lat ciężkiego więzienia, a podpułkownik Dobrogoyski i porucznik Dobrzycki, po sześć lat. Pozostałych z powodu braku dostatecznych dowodów, uwolniono od kary, ale pddano pod dozór policyjny. Dobrogoyski jeszcze w areszcie śledczym załąmał się i zaczął sypać, skutkiem czego ciężko się rozchorował.

Wyrok Sądu Wojennego nieco złagodził car Aleksander I, zmniejszając karę o dwa lata. Aby całkowicie upokorzyć skazanych, 2 października 1824r. na terenie letniego obozu wojskowego za rogatką powązkowską, wśród głuchego warkotu werbli, kat zrywał szlify oficerskie, łamał szpady i obdzierał z mundurów. Następnie na oczach żołnierzy (Polaków i Rosjan) oraz tłumu mieszkańców stolicy, skazańcy ubrani w więzienne drelichy, przykuci do taczek, zostali popędzeni przed frontem zgromadzonych. Obecni w tłumie ks. Konstnty Dembek (członek Towarzystwa Patriotycznego) pobłogosławił nieszczęśników, a matki podniosły do góry dzieci, aby zapamiętały twarze patriotów.

Zakutych w kajdany wywieziono do Zamościa, gdzie były niezwykle surowe warunki bytowania oraz obowiązywał ostry reżim więzienny. Tych warunków nie wytrzymał Dodbogoyski, a miał dopiero 53 lata.
Zmarł z końcem kwietnia 1825r. Spoczął na miejscowym cmentarzu więziennym.

Fragment książki Łubowo wydarzenia i ludzie; autor Tadeusz Panowicz (tadeusz@imielenko.pl)

Wawrzyniec Surowiecki (1769-1827)

Częstym odkrywcą „świadków” historii jest …. pług rolnika. Tak również było z odnalezieniem śladu dworku, w którym urodzili się Karol i Wawrzyniec Surowieccy. Po każdej orce na powierzchni pola ukazywały się liczne fragmenty naczyń glinianych, kafli, gwoździe, prawdopodobnie pochodzace z uprzęży kółka mosiężne, kości zwierzęce oraz dziesiątki końskich zębów. Jak wykazały badania archeologiczne, w tym miejscu dworek stał od XV do początku XIX w.. Jeszcze w latach 60 XX w. wyorywano spore ilości kamieni fundamentowych budynków dworskich. Posłużyły one do wznoszenia nowych domów w Imielenku. Do dziś pozostał jedynie fragment fundamentu nie rozpoznanego obiektu (prawdopodobnie mostu). Znajduje się on około stu metrów na wschód od wspomnianego dworku. Ale można go oglądać tylko wtedy, gdy nie jest zalany wodą. Miejsce tak obfitujące w zabytki, trzeba było przebadać archeologicznie. Badania sondażowe wykonał w latach 80 XX w. Jacek Wrzesiński z Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. Jako odkrywca tego zabytku i pracownik wspomnianego muzeum, wykonywałem dokumentację. Niestety, na systematyczne wykopaliska zabrakło pieniędzy i prace przerwano na zawsze. Dzisiaj, jest to już teren zabudowany… . Nie wszystko przepadło, bo po kolejnych orkach i podczas budowy, jeszcze sporo udało się ocalić. Na przykład właściciele posesji, Państwo Hanna i Ireneusz Kazimierczykowie, podczas wykopów budowlanych, znaleźli piękną ceramiczną misę (w zbiorach autora).
Nie znamy mieszkańców imielińskiego dworku, którzy zamieszkiwali go przed połową XVIII w., ponieważ nie udało się odnaleźć żadnych dokumentów. Widocznie nie zapisali się na kartach historii? Dopiero Karol i Wawrzyniec Surowieccy rozsławili Imielenko. Imieniem Wawrzyńca Surowieckiego nazwano jedną z ulic w Gnieźnie, bo to bezsprzecznie najznakomienitszy człowiek jaki urodził się w tej wiosce. W 1997 roku w centrum Imielenka Dyrekcja Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy ustawiła pamiątkowy głaz poświęcony właśnie jemu, w 170 rocznicę urodzin.
Wawrzyniec Surowiecki urodził się 4 sierpnia 1769 roku w Imielenku. Jego ojciec Jan – zubożały szlachcic, początkowo był dzierżawcą, a następnie wójtem w tej wsi. Matka nieznana – brak dokumentów. Prawdopodobnie, tak jak jego starszy brat Karol, edukację rozpoczął w parafialnej szkółce w sąsiednim Imielnie. Niestety, dalszą wiedzę zdobywał nieregularnie. Właściwie był samoukiem, bowiem studiował tylko dorywczo. Nie przeszkodziło mu to wcale, a jego osiągnięcia naukowe stawiają go na poczesnym miejscu luminarzy nauki polskiej. Ponadto pracował w latach, kiedy Rzeczpospolita utraciła niepodległość. Z perspektywy czasu nie jest wyolbrzymione określenie, że był to człowiek genialny. W polu jego rozlicznych zainteresowań naukowych znalazły się m. in. paleografia, geografia ekonomiczna, antropologia, archeologia, historia, ekonomia, administracja państwa i statystyka.
Początkowo był nauczycielem domowym. Jakiś czas podróżował po Europie Zachodniej. W 1807 rokupodjął pracę na Wydziale Edukacyjnym Księstwa Warszawskiego, jednocześnie zajmując się pracą naukową. Jako członek Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie, na jego posiedzeniach często przedstawiał swoje rozprawy – choćby „O upadku przemysłu i miast w dawnej Polsce” (1810) oraz „O rzekach i spławach krajów Księstwa Warszawskiego” (1811). W tej pracy W. Surowiecki przedstawił nowy obraz paleografii Kujaw we wczesnym średniowieczu, dowodząc, że w tych odległych czasach Gopło było naturalnie połączone z Wisłą i Wartą, co miało niebagatelne znaczenie dla rozwoju gospodarczego Kruszwicy.
W 1820 roku przygotował opracowanie pod tytułem „Śledzenie początków narodów słowiańskich”. Dziś, chociaż od powstania tego dzieła minęły dwa wieki, spostrzeżenia poczynione przez W. Surowieckiego są niezwykle trafne. Był także pionierem w dziedzinie antropologii Słowiańszczyzny.
Położył też trwałe podwaliny teoretyczne i praktyczne rozwoju geografii. Oto co na ten temat napisał Janusz Skoczylas – geolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu („Studia Lednickie” t. 1, s. 271): „Śmiałość i postępowość poglądów Surowieckiego oraz jego wybiegające naprzód ujmowanie zjawiski gospodarczych z geograficznego punktu widzenia sprawiają, że można go uważać za twórcę geografii ekonomicznej w Polsce. (…) Rezulataty jego prac w tym zakresie znaczą w rozwoju myśli geograficzno – ekonomicznej w Polsce drogę od statystyki opisowo – geograficznej do geografii ekonomicznej”. Zresztą wszelkie badania, którymi zajmował się W. Surowiecki, miały charakter pionierski.
Ten niezwykle pracowity człowiek przeżył zaledwie 58 lat. Zmarł 10 czerwca 1827 roku.

Tadeusz Panowicz (tadeusz@imielenko.pl)

Home
Aktualności
Kontakt
Szukaj